piątek, 7 grudnia 2012

Nowe urządzenie w rodzinie

Na początku zabawy ze scrapowaniem postawiłam sobie warunek – nie kupuj więcej niż cię na to stać. Przy mojej pensji trudno sobie pozwolić na wydatek powiedzmy 200-300 zł. Szczególnie po pierwszych zakupach. Ustaliłam więc limit 100 zł miesięcznie, którego solennie starałam się nie przekraczać. Jednak gdy co rusz pojawiają się nowości,  tu z facbooka wychyla się ku mnie nowy Distress Stain (który, tak nawiasem mówiąc, na pewno kupię na święta … i to w kilku kolorach), tam z obserwowanego bloga uśmiecha się wykrojnik radosnego Mikołaja (a mój świąteczny asortyment jest ubogi), trudno oprzeć się pokusie zamówienia czegoś dodatkowego. Nie mówiąc już o materiałach, które na bieżąco się zużywają.
Po kilku miesiącach tworzenia notesów poczułam zmęczenie i znudzenie dziurkaczami i kółkami. Zapragnęłam pewnego urządzenia tak bardzo, że nie przerażał mnie nawet mój limit i stan na koncie. I tak rozpoczęłam oszczędzanie, aby móc kupić sobie Bindownicę Zutter Bind-It-All V.2.
Rozpoczęłam poszukiwania najbardziej korzystnej oferty bindownicy. Ceny wahały się od 270 zł do 390 zł + przesyłka. Oprócz ceny różniły się także ofertą dodatkową, czyli gratisami w postaci sprężyn, tekturek itp.  W końcu znalazłam urządzenie w najniższej cenie (nawet po doliczeniu kosztów przesyłki) i to z gratisami. Zamówiłam więc. Pozostało mi tylko czekać na kuriera. Och, jaka ma radość była ogromna gdy pakunek przyszedł i mogłam zacząć robić notesy w nowym wydaniu, w nowej oprawie.
Poniżej linki do filmików , pokazujących jak działa bindownica

http://www.youtube.com/watch?v=fDF6zKmia68&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=4pIa8Xlbd88&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=pkcIi7-Wu4I&feature=player_embedded

P.S. Mój mąż nie podziela mej radości i fascynacji bindownicą, szczególnie po tym, gdy przedziurkowałam mu mapki geodezyjne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz